Rosja ma nowy samolot rolniczy

Rosja ma nowy samolot rolniczy, który zastąpi słynnego Kukuruźnika z czasów kołchozów i sowchozów. Federalna Agencja Transportu Lotniczego - Rosawiacja (odpowiednik Urzędu Lotnictwa Cywilnego) wydał certyfikat na specjalistyczne prace agrochemiczne dla samolotu T-500. „Samolot T-500 stał się pierwszym w historii współczesnej Rosji certyfikowanym samolotem do prac w gospodarstwach rolnych" - podkreśla w komunikacie producent maszyny - holding RT-Chimkompozit.Procedura certyfikacji rozpoczęła się w sierpniu 2017 r. po podpisaniu porozumienia między projektantem maszyny - firmą MWEN z republiki Tatarstanu a Rejestrem Lotniczym Rosji podczas Międzynarodowego Awiasalonu MAKS-2017. W ciągu roku T-500 przeszedł z powodzeniem szereg próbnych lotów i potwierdził swoje charakterystyki. Przy produkcji maszyny zostały wykorzystane polimery materiałów kompozytowych wykonane przez rosyjską firmę Technologia. Do końca tego roku ma zostać wyprodukowanych 10 maszyn a od przyszłego roku do 120 rocznie. - Zainteresowanie lekkim i oszczędnym samolotem wyraziło szereg ministerstw i instytucji, w tym resort rolnictwa, Federalna Agencja Gospodarki Leśnej oraz liczne władze regionów - podkreślał Siergiej Abramow dyrektor klastra Uzbrojenie, należącego do zbrojeniowej korporacji Rostech. T-500 to maszyna nowego pokolenia przeznaczona do prac z wykorzystaniem materiałów chemicznych przy opryskach pól, lasów itp. Samolot może też wykonywać pomiary meteo, likwidować plamy groźnych substancji ropopochodnych itp.Przez dziesięciolecia komunistycznej Rosji takim samolotem był Po-2 (inne oznaczenie to U-2) nazywany u nas i w Rosji Kukuruźnikiem od tego, że ze względu na małe rozmiary, mógł się w czasie wojny schować w polach kukurydzy. Zaprojektowana w 1928 r. maszyna przechodziła szereg modyfikacji. Sprawdziły się nawet jako maszyny bojowe podczas wojny koreańskiej. Kukuruźniki opylały pola we wszystkich demoludach i doczekały się nawet monety 1-rublowej ze swoim wizerunkiem wybitej przez Bank Rosji w 2011 r.Źródło: rp.pl

Komentarze